st. luan
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


...
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Pub CrazyLand

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Villa Vaughtier
Admin
Villa Vaughtier


Liczba postów : 61
Age : 26
Skąd : Miami, Floryda
Moc : geny wili

Pub CrazyLand Empty
PisanieTemat: Pub CrazyLand   Pub CrazyLand EmptyPią Lip 24, 2015 7:51 pm

Pub CrazyLand Old_pub_by_dispershin-d5pgafw
Powrót do góry Go down
https://uniqueschool.forumpolish.com
Chayenne Mona Mayfield

Chayenne Mona Mayfield


Liczba postów : 3
Age : 33
Skąd : Szwajcaria
Moc : metamorfomagia

Pub CrazyLand Empty
PisanieTemat: Re: Pub CrazyLand   Pub CrazyLand EmptyPią Lip 24, 2015 8:06 pm

Ciężki dzień pracy nie zaowocował nowymi plotkami, które później mogłaby komuś opylić. Gnoje z Ministerstwa lubiły dużo wiedzieć o swoich współpracownikach. Jeśli były to rzeczy złe, cieszyli się jak dzieci, płacąc Mayfield za skrawki informacji, które dla niej nie miały żadnego znaczenia. Wśród nieistotnych plotek o ludziach, których w większości nie znała, ale zapisywała w międzyczasie ich nazwiska na kartkach, pojawiła się pewna para. Nie tego dnia, wcześniej, kiedy wila ze swoim mężem składała zamówienie w Time for Tea. Mężczyzna nie przykuł uwagi Chayenne, co zresztą nie powinno nikogo dziwić - w blasku nieziemskiej istoty wyglądał bardzo niepozornie, urok kobiety przysłaniał go zbyt mocno. Dziewczyna nie mogła więc odpuścić takiej okazji. O czym wile rozmawiały ze swoimi mężami? O swoich zbuntowanych dzieciach, wyfruwających z domu. Pani Vaughtier jednak nie brzmiała jak typowa, troskliwa matka. Mayfield nie mogła połączyć jej ani z Maeve, ani ze Siobhan, które stanowiły wzory idealne.
Kilka ciekawych rzeczy przykuło jej uwagę i nic nie mogła poradzić na to, że zainteresowała się sytuacją. Teraz, gdy miała chwilę na przemyślenie paru spraw, właśnie ta jedna przyczepiła się, nie pozostawiając miejsca na ważniejsze kwestie. Nie miała dziś gdzie nocować, a jej kawiarnia Time for Tea musiała zostać zamknięta. Chodzenie z wypełnionym najpotrzebniejszymi rzeczami kufrem po Veytaux nie było zbyt dobrym wyjściem, towarzystwo ludzi z zatłoczonych ulic nie pomagało w obmyślaniu planów, a do tego po całym tygodniu pracy miała ochotę się odstresować. Jak na złość, nikt nie robił dziś żadnej domówki.
- Chrzanić was - mruknęła ponuro pod nosem, a jej głos został zagłuszony przez dzwonek wiszący przy drzwiach pubu, do którego właśnie weszła. Spojrzała na niego gniewnym wzrokiem, poświęcając ułamek sekundy na myśl "co, u licha, robi tu dzwonek?", żeby za chwilę wtaszczyć się wgłąb pomieszczenia i zająć wolne miejsce przy niedużym stoliku. Nie miała ochoty na rozmowę z barmanem. Zrzuciła swój płaszcz na kufer, stawiając go pod ścianą, poprawiła luźną bluzkę, spływającą z jej zgrabnych, wytatuowanych ramion i zerknęła w kartę. Szybko znalazła interesującą pozycję.
Dalej nie wymyśliła nic w związku z dzisiejszą nocą. Dzisiejsza noc musiała odpuścić na rzecz pewnej dziwnej pary, rozprawiającej o buntowniczej córce. Chayenne właściwie bardziej zastanawiała się nad tym, dlaczego o tym myśli - nie miała powodów do interesowania się tak intensywnie czyimś życiem, co w gruncie rzeczy zdarzało jej się rzadko. Jedynie przeczucie coś jej mówiło. Swędziało tak, że chciało się je podrapać. Jakby na znak, kichnęła cicho, odruchowo zasłaniając usta dłońmi, a potem zobaczyła nad sobą kelnerkę.
Jeszcze choróbska jej brakowało!
Powrót do góry Go down
Villa Vaughtier
Admin
Villa Vaughtier


Liczba postów : 61
Age : 26
Skąd : Miami, Floryda
Moc : geny wili

Pub CrazyLand Empty
PisanieTemat: Re: Pub CrazyLand   Pub CrazyLand EmptyPią Lip 24, 2015 8:21 pm

Avalon nie darzyła swojej dorywczej pracy jakąś ogromną sympatią, przynajmniej nie taką, żeby z ogromnym bananem na ustach pędzić na wieczorną zmianę i z nieukrywanym zadowoleniem obsługiwać wszystkich bywalców KrejziLendu, którzy potrafili miejscami być niebywale natrętni, jak już zauważyli, że pracująca w owym lokalu kelnerka jest jakoś tak nadzwyczajnie urodziwa. Nie oznacza to też z kolei jakiejś nieopanowanej nienawiści do zawodu, który dla uczennicy był przecież prawie tożsamy ze zbawieniem. Głupio tak ciągle pożyczać pieniądze od znajomych, przyjaciół, czasem nawet nieznajomych, skoro można wziąć się do roboty i zacząć zarabiać na własne życie. Niedawno dostała podwyżkę, tyle że w dwóch znaczeniach. Podwyżkę płacy i podwyżkę czynszu. Wychodzi więc na to, że sytuacja pozostała bez zmian, a obciążona setkami tysięcy różnych drobnych wydatków Villa nie miała chyba innego wyjścia poza otwarciem jakiegoś własnego, bardzo dochodowego interesu, który przynosiłby jej zyski o wiele wyższe od wydatków. Może czarowanie słodkimi słówkami losowych bogaczy na ulicach? Brzmi to oczywiście niekoniecznie pięknie, ale przecież nikt nie mówił, że miałoby to być zajęcie pokroju czerwonych latarni. Z drugiej strony - nie byłoby to też wcale okradanie, bo z założenia bogacze sami dawaliby jej te góry złota, więc wszystko sprawiedliwe i legalne, prawda? Zresztą, nie jest to na chwilę obecną bardzo istotne, bo Vi nadal kelnerzy w KrejziLendzie, a perspektywy szybkiego wzbogacenia na razie majaczyły gdzieś w bardzo oddalonej przyszłości. Szkotka zaczęła swoją zmianę jakąś godzinę temu, a nie mając zbyt wielu ludzi do obsłużenia, w najlepsze rozmawiała z zaprzyjaźnionym barmanem. Akurat on jeden był wybitnie odporny na jej urok, więc ich pogawędki bardzo rzadko zbaczały z trasy w ciemny las zwany "nastrojowością". Przy wejściu Chayenne do lokalu poruszany był akurat temat nadchodzącej imprezy w CrazyLandzie, na którą obsługa, niemająca akurat wtedy swoich zmian, mogła wejść za darmo. Villa brała oczywiście Denisa pod uwagę, planując z kim się na wspomnianą zabawę wybierze, ale przybycie nowej klientki popsuło zamiary blondynki co do wybadania planów przyjaciela na tamten wieczór.
Błękitne oczy błyskawicznie wskoczyły na drobną sylwetkę Mayfield, ozdobioną gdzieniegdzie tatuażami i całą masą innych drobiazgów, które osoby jej pokroju uwielbiały. Vaughtier nie zwróciła na nie za bardzo uwagi, co było raczej oczywistym następstwem rezydowania "na posterunku". Bardziej trzeba się było skupić na tym, co ciemnowłosa będzie zamawiała, a nie na tym, jak wyglądała. Chociaż nie można jej odmówić całkiem interesującej aparycji, głupio byłoby odejmować sobie tych kilka galeonów z wypłaty. Do Jamesa rzuciła więc tylko krótką informację, że idzie obsłużyć klientkę, porwała z lady swój notesik wraz z piórem i ruszyła do dziewczyny. Kto by pomyślał? Chay kilka godzin wcześniej obcowała z państwem Vaughtier, teraz spotka pannę Vaughtier, o której nie mogła przecież przestać myśleć. Wydawać by się mogło, że los nie jest takim złym tworem, jak wszyscy mu zarzucają.
- Na zdrowie - rzuciła uprzejmie, uśmiechając się delikatnie do Chayenne. - Mogę odebrać zamówienie? - sztywna, klasyczna formułka, ale na to Vi nie mogła nic poradzić. Już nie raz spotykała się z wielkim oburzeniem, kiedy próbowała być towarzyska i starała się zwracać do ludzi bardziej normalnie, teraz więc zachowywała ostrożność.
Powrót do góry Go down
https://uniqueschool.forumpolish.com
Chayenne Mona Mayfield

Chayenne Mona Mayfield


Liczba postów : 3
Age : 33
Skąd : Szwajcaria
Moc : metamorfomagia

Pub CrazyLand Empty
PisanieTemat: Re: Pub CrazyLand   Pub CrazyLand EmptyPią Lip 24, 2015 8:38 pm

Chayenne zamrugała krótko, starając się pozbyć okropnego uczucia towarzyszącemu po kichnięciu. Pociągnęła krótko nosem i potarła ramiona dłońmi, wzdrygając się krótko. Przeciąg?
- Dzięki. Chłodno tu - mruknęła, nie zwracając zbytniej uwagi na rażąco miły ton, nienaturalny, ale typowo kelnerski. Przyzwyczajenie. Dopiero po tej krótkiej odpowiedzi uniosła głowę do góry, aby zaszczycić dziewczynę spojrzeniem. Mrugnęła znów, dwukrotnie, gdy jej obraz zderzył się ze słowem "wila". Konkretniej ujmując - "o w cholerę, wila" przebiegło szybko przez jej głowę. Milczała moment, poświęcając czas na krótką analizę, z której wyraźnie wynikało, że ma przed sobą dziedziczkę wilowatych genów, że owa dziedziczka wilowatych genów przyjmuje od niej zamówienie, i że niedawno miała okazję słuchać ciekawej rozmowy na temat wili. Zatrybiło z miejsca, nawet zanim zaczęła się zastanawiać. Kiedy podjęła trud połączenia oczywistych faktów (po pierwszym zaskoczeniu, nawet nie tyle co zauroczeniu czy otumanieniu urokiem) skłaniała się raczej ku odrzuceniu opcji, że TA wila jest TAMTĄ wilą. Pierwsze wrażenie nie łączyło się z tym, którego doznała, słysząc przedziwne historie Nastasii Vaughtier.
- Absynt. Dwa razy - powiedziała krótko, przyglądając się blondynce bez krzty skrępowania. Nie zdążyła zerknąć na plakietkę z jej imieniem, próbując znaleźć objawy rzeczonego buntu bardziej w jej wyglądzie, zachowaniu, czy chociażby oczach, niż w imieniu. Z konwersacji rodziców zdołała je wyłapać, dlatego ukradkowe zerknięcie na małą, błyszczącą przypinkę, byłoby całkiem logiczne. Przygotowała się na to, siadając po turecku na krześle i opierając wygodnie łokcie o blat stołu, aby móc oprzeć brodę na złożonych w piąstki dłoniach. Poczekała cierpliwie na swoje zamówienie, tym razem zwracając uwagę na imię. Uśmiechnęła się do siebie, w pewien sposób triumfalnie i odsunęła prawą dłoń od twarzy, aby móc położyć ją na stoliku i poruszyć lekko palcem wskazującym. Uderzyła w blat dwukrotnie, paznokciem wywołując cichy, ale wyraźny dźwięk. Gest bardzo sugestywnie wskazywał wolne miejsce naprzeciwko niej.
- Nie ma klientów, możesz się przysiąść - stwierdziła, niejako podejmując za kelnerkę decyzję, w tym samym czasie przerzucając wzrok z plakietki na jej tęczówki. - Villa - dodała lekko, przysuwając palcem alkohol w jej stronę. - Ładne imię. Zdaje się, że o tobie słyszałam. Vaughtier. Albo los bardzo ze mnie kpi, umieszczając w malutkim Veytaux dwie wile o niecodziennie ładnym imieniu - powiedziała z dziwną beztroską, malowniczo dopasowującą się do jej wizerunku. - Opowiedz mi swoją historię - poprosiła, wracając dłonią do drugiej, aby znów móc podeprzeć na nich brodę.
Powrót do góry Go down
Villa Vaughtier
Admin
Villa Vaughtier


Liczba postów : 61
Age : 26
Skąd : Miami, Floryda
Moc : geny wili

Pub CrazyLand Empty
PisanieTemat: Re: Pub CrazyLand   Pub CrazyLand EmptyPią Lip 24, 2015 8:50 pm

Starała się zignorować osłupienie, w jakie wprawiła klientkę, tłumacząc to sobie faktem, że przecież wszyscy tak reagowali, kiedy widywali ją po raz pierwszy. Z dziewczynami było o tyle ciekawiej, że zwykle trochę mniej pokazywały swój mimowolny zachwyt, ale po tym dało się stwierdzić, czy są lesbijkami - bo przecież biseksualne to jedne, wielkie kłamczuchy. Werdykt wobec Chayenne był więc jednoznaczny, mimo że wszyscy dobrze wiemy, jak było naprawdę. Uwagę o chłodzie siedemnastolatka puściła mimo uszu, głównie ze względu na jej okropne mijanie się z prawdą. Akurat KrejziLand charakteryzował się idealną temperaturą dla każdego, a jedyni, którym to nie pasowało, zwykle okazywali się niesamowitymi dziwakami. Ocena Chayenne nie leżała jednak w interesie Vaughtier, toteż dziewczyna w całej swojej nienagannej (hahahaha) cierpliwości wyczekiwała zamówienia. Dwa razy? Och, to takie ciekawe. Vi już szykowała się do wypowiedzenia najsłodszym swoim tonem "nie randkuję z nieznajomymi", ale ostatecznie odpuściła to sobie i pokiwała tylko dwukrotnie głową. Żwawym krokiem powędrowała za ladę, odkładając po drodze zupełnie niepotrzebny notes wraz z piórem. Jamesowi nie pasowało takie wtargnięcie w jego kompetencje, ale V. argumentowała to nadmierną nudą. Wspomniała jeszcze o tym, że pieniądze za nalewanie trunków i tak idą do niego, nieważne czy na tej konkretnej zmianie będzie to robił on, czy może ona. Gadatliwy chłopak oczywiście napomknął o tym, że najświeższa klientka w dosyć specyficzny sposób siedzi na swoim krześle i była to jedyna uwaga od pół godziny, która zainteresowała Szkotkę w większym niż zwykle stopniu. Zrobiła dosyć specyficzną, może trochę zdziwioną minę, wzruszając następnie ramionami i kierując się na powrót do stolika, tym razem z dwoma kieliszkami w dłoniach. Tacę, rzecz jasna, odpuściła - mimo że nie powinna - ale uznała że nawet człowiek świeżo po podwyżce nie może się wiecznie podlizywać szefostwu. Oba szkiełka odstawiła w pobliżu Mayfield, udając że zupełnie nie jest świadoma zamysłu schowanego za zamówieniem dwóch shotów. Zrobiwszy to, co do niej należało, miała wrócić do pogawędki z Jamesem, ale przecież nie mogła nie zauważyć sugestywnego paznokcia. Uniosła z politowaniem brew, jak gdyby chcąc - po mistrzowsku, oczywiście! - niewerbalnie spytać, czy Chayenne tak na serio, ale wtem usłyszała swoje nazwisko. Nie ma co ukrywać, zrobiło się ciut dziwnie, bowiem Villa w żadnym wypadku nie brała pod uwagę tego, że jej rodzice mogli na pół Szwecji rozprawiać o jej wredocie i buncie, nic więc dziwnego, że uznała czarnowłosą za jakiegoś nietypowego stalkera.
- A już myślałam, że tylko w szkole za mną łażą - mruknęła z delikatną niechęcią. Skrzyżowała ręce na piersiach, rozważając propozycję, zaś jedynym argumentem przemawiającym za skorzystaniem z zaproszenia była możliwość prędkiego rozwikłania zagadki względem tego, kim była tajemnicza panna. Westchnęła ciężko, spojrzała w stronę Jamesa na krótki moment i usiadła naprzeciw Cheshire. Nachyliła się nieco do przodu, opierając ramiona o stolik, a bystry wzrok utkwiła w oczach Irlandki.
- Najpierw ty, bo w końcu to ty zapraszasz. Kim jesteś? - Pytanie niby banalne i niemające wielkiego związku z tym, czym interesowała się Vaughtier, ale od czegoś trzeba było zacząć. Miała szczerą nadzieję, że zaprzyjaźniony barman nie spuści z nich teraz oka, ot tak, na wypadek gdyby Chayenne okazała się być nieprzewidywalną świruską z obsesją na punkcie pewnej ładnej buźki. Chociaż, z drugiej strony, gdyby widziały się wcześniej, nie byłoby tej "uderzającej inicjacji", jak Vi zwykła nazywać pierwsze wrażenie wywoływane ujrzeniem wili.
Powrót do góry Go down
https://uniqueschool.forumpolish.com
Chayenne Mona Mayfield

Chayenne Mona Mayfield


Liczba postów : 3
Age : 33
Skąd : Szwajcaria
Moc : metamorfomagia

Pub CrazyLand Empty
PisanieTemat: Re: Pub CrazyLand   Pub CrazyLand EmptyPią Lip 24, 2015 9:53 pm

Od razu osłupienie... tylko troszkę. Na pewno nie siedziała z wywalonym jęzorem, w kompletnym zachwycie, jakby nagle postanowiła zauważyć, że jest umysłowo chora. Obecność wili wpłynęła na Chayenne głównie przez zaskoczenie, mniej przez jej urok - nie wysilała się, żeby go użyć. Co z kolei nie znaczyło, że Mayfield nie miała zielonego pojęcia o takiej ewentualności. Miała, wręcz perspektywa poznania owej aury wydawała jej się z tego wszystkiego najlepsza. W swoim dwudziestoczteroletnim życiu nie trafiła na okazję do sprawdzenia, jak to jest być pod wpływem wili. Bywała pod wpływem najróżniejszych używek, ale wili - nigdy. Ciągnęło ją do nieznanego, a skoro już ciągnęło, nie zamierzała zrażać się pierwszym wrażeniem, które w jej mniemaniu nie było dobre. Było zbyt grzeczne, sztuczne i formalne, a do tego mogłoby godzić w jej dumę. Ale że nie miała zbytnich uprzedzeń i dumy rozwiniętej na tyle, aby coś takiego mogło w nią godzić... Uśmiechnęła się kpiąco pod nosem, w karykaturalnie słodko-prowokujący sposób, kwitując uniesieniem kącików ust potulne kiwnięcie głową, oznaczające przyjęcie zamówienia. Mayfield zauważyła, że kelnerka miała ochotę coś powiedzieć. Może jeszcze będą z niej ludzie?
Zwróciła nawet uwagę na brak tacy, co już nieco podbudowało jej marne wejście. Ach, mogliby ją za to upomnieć! Uniosła nieznacznie brew, przyglądając się stawianym kieliszkom, ale nie napomknęła nic o tacy. Nie poczuła się urażona. Ten element wcale nie był jej potrzebny, chociaż... Nie, odłożyła wzmiankę na później, skupiając się na usadzeniu tyłka Villi na krześle. Siłą woli, a raczej niewyobrażalnie sugestywnego gestu. Nie mogła zignorować uniesionej brwi i wyrazu twarzy, który wykwitł na twarzy wili niczym kwiatki, które mogłaby sobie wcisnąć we włosy, jeśli już iść tropem tego feralnego, pierwszego wrażenia. Odpowiedziała na nie rozanielonym uśmiechem, całkowicie kontrolowanym, obejmującym nie tylko kąciki ust, ale i oczu. Zaraz jednak przywołała swoją twarz do porządku, bo szczerzenie się (może nie do końca, bo ząbki nawet nie zostały odsłonięte) było zbyt męczącą praktyką, kłócącą się nieco z jej wizerunkiem.
- Pierwszy raz widzę cię na oczy, Vi - odpowiedziała lekko, bo kto by się przejmował poufałym zwracaniem do nieznajomych? Udała, że wcale nie wyczuła niechęci w tonie blondynki. Za to zauważyła spojrzenie w kierunku barmana i siłą woli powstrzymała się, żeby przypadkiem nie zachichotać.
- Stalkerem - odpowiedziała gładko, nie uciekając wzrokiem od jej niesamowitych tęczówek. - Łał. Ładny kolor - wtrąciła. - Wiesz, że gdybym była jednym z tych okropnych klientów, poszłabym poskarżyć się na brak tacy? Trochę mi się nie chce, więc zostanę. Bardzo zbuntowana wila z ciebie - powiedziała, nie wplatając kpiny w intonację. Same słowa były już wystarczająco prześmiewcze. - Zachowujesz się, jakbym miała zamiar porwać cię i zgwałcić, a gdyby pomyśleć logicznie, mogłabyś się z moich objęć wyplątać dosyć łatwo. Masz ten swój urok, więc nie wiem skąd ta rezerwa - powiedziała wprost, dając jej gotowe rozwiązanie na wszelki wypadek. - Chayenne, człowiek który zrezygnował z podjęcia studiów, żeby podbić świat, ale coś mu nie wyszło, bo wredna ciotka zarąbała mu mieszkanie, kłaniam się uniżenie i byłoby mi przykro, gdyby barman chciał mnie wyprosić - zakończyła autoprezentację, odsuwając dłonie od twarzy, aby palcami móc objąć kieliszek.
- Twoi rodzicie chyba za tobą tęsknią. Mówili coś o buntach i wyprowadzkach, a mnie bardzo interesują bunty i wyprowadzki - przyznała. - Opowiedz mi swoją historię, Villa. Absynt może ci pomóc - dodała na koniec, uśmiechając się wyzywająco i unosząc swój kieliszek. Bunty miały granice? Chyba nie! A nawet jeśli, Chay świetnie się bawiła, szukając ich.
Powrót do góry Go down
Villa Vaughtier
Admin
Villa Vaughtier


Liczba postów : 61
Age : 26
Skąd : Miami, Floryda
Moc : geny wili

Pub CrazyLand Empty
PisanieTemat: Re: Pub CrazyLand   Pub CrazyLand EmptySob Lip 25, 2015 9:47 pm

Och, gdyby tylko pewna inna czytelniczka nie była niedawno świadkiem jednego z tych miniaturowych elaboratów na temat tajemnic, to z całą pewnością długość trzech średnich akapitów wypełniona zostałaby dywagacjami o tym, jak to człowiek tylko i wyłącznie przez swoją ciekawską naturę wylądował na szczycie łańcucha pokarmowego i tym, jak tajemnica definiuje postęp. Zostawimy sobie jednak ową opowieść na inną okazję, głównie dlatego, że zbyt świeżo siedzi waszej obecnej narratorce w głowie kilka jej ostatnich wniosków we wspomnianej kwestii, ale bądźcie wszyscy pewni, że kiedyś na pewno wróci. Nie można jednak nie wspomnieć o tym, jak niecodzienna była swoista zachcianka Chayenne. To jasne, że wszyscy chcą kiedyś doświadczyć obcowania z wilą, ale chęć dostania się pod urok takowej była pierwszym podobnym ewenementem. Gdyby Villa miała świadomość tego - nazwijmy po imieniu - kaprysu, najpewniej od razu by go spełniła, bez przywiązywania do ciągu dalszego większej wagi. Jej samej nigdy nie ciągnęło do przesadnie wytatuowanych, może nawet nieco afiszujących się z własną alternatywnością osób, chyba że akurat do pewnych osobnych przypadków cała ta otoczka doskonale pasowała. Jednakże teraz, kiedy Vaughtier coraz bardziej przekonywała się do swojego homoseksualizmu, należałoby chyba poprzednie zdanie sprostować. Tak więc: Jej samej nigdy nie ciągnęło do przesadnie wytatuowanych, może nawet nieco afiszujących się z własną alternatywnością dziewcząt. Oczywiście bez obrazy względem Mayfield, bo kto wie, może ona miała ku temu wszystkiemu powód równie dobry, co Vi względem swoich własnych tatuaży i sposobu bycia? Spójrzcie tylko - niby nic ciekawego na pierwszy rzut oka, a już pojawiają się interesujące kwestie!
Rozanielony uśmiech sprawił jedynie, że V. do końca upewniła się w istnieniu jakiejś aranżacji za całym tym spektaklem. Oczywiście doceniła znacząco pozytywizujący aspekt tegoż właśnie uśmiechu, który kompozycji twarzy dziewczęcia nadawał niespotykanej promienności, ale postanowiła nie brnąć z tym docenianiem zbyt daleko. Nadal była to jakaś dziwna, zbyt dużo o niej wiedząca dziewucha, wyglądająca na bardzo ucieszoną swoimi zagrywkami. Ale niech jej będzie, bo jak to słusznie za moment zauważy, to Vaughtier trzymała w rękawie jokera, którego mogła na stół wyłożyć w każdej sekundzie. Wszystko zależało od kaprysu. Cóż za straszna wizja, prawda? W ten rzekomy pierwszy raz była nawet w stanie uwierzyć, z powodów wymienionych trochę wcześniej, a które to powody zostały nieco podważone ciut później. Skrzywiła się jednak nieznacznie, słysząc jedno z tych męskich zdrobnień, które czasami sabotowały zadowolenie właścicielki imienia z jego posiadania. Przemilczała to, bo przecież na chwilę obecną istniały tematy o wiele bardziej warte omówienia. Przygryzła od wewnątrz wargę w reakcji na pierwszy wyraz odpowiedzi, uciekając potem chwilowo na bok wzrokiem. Uważała takie manewry za element grzeczności - jeśli ktoś ci coś chwali, pokaż na moment skromność. Następnie przewróciła teatralnie oczyma, jak gdyby chcąc pokazać, że wcale nie obchodzi jej blef ciemnowłosej, a zarzuty buntowniczości nie wywierały na niej najmniejszego wrażenia, bo przecież nasłuchała ich się w życiu już o wiele zbyt dużo.
- Nie wyprosi. Ludzie wychodzą na własną rękę, zwłaszcza jeśli sama im to zasugeruję. No ale rozumiesz, czuję się z Jamesem trochę bezpieczniej. Żyjemy w specyficznych czasach - podsumowała, spoglądając znów na Jamesa i uśmiechając się. Machnęła jeszcze dłonią na tyle, na ile pozwalało jej obecne położenie, wracając zaraz do świdrowania wzrokiem swojej rozmówczyni. Nie potrafiła na tym etapie nie uznać Mayfield za niegroźną, chociaż nadal nie była pewna, po co jej ta cała historia. Szczęście, że chociaż dowiedziała się skąd dziewczyna ma tyle informacji. Glenn rzeczywiście zrobił się bardzo gadatliwy wtedy, kiedy nie powinien się praktycznie w ogóle odzywać.
- Coś niezbyt czuję się do tego zobowiązana - mruknęła, wychylając się do przodu i porywając bezpański do niedawna kieliszek. Uniosła go do barmana, a potem prędko wypiła całą zawartość. James popukał się sugestywnie w czoło, a Vaughtier słodko się do niego uśmiechnęła. I znów świderek w brązowych oczach.
- Mam tylko nadzieję, że nie wystawisz mnie z rachunkiem - dodała na koniec, już z trochę większą swobodą.
Powrót do góry Go down
https://uniqueschool.forumpolish.com
Sponsored content





Pub CrazyLand Empty
PisanieTemat: Re: Pub CrazyLand   Pub CrazyLand Empty

Powrót do góry Go down
 
Pub CrazyLand
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
st. luan :: Fabularnie :: Szwajcaria-
Skocz do: